Tym razem pomysł, który moje dziecko przyniosło ze szkoły. Wiem, że ameryki nie odkryłam, bo sama jak byłam dzieckiem robiłam podobne rzeczy, ale i tak z przyjemnością Wam o tym napisze. Tak więc moje dziecko uczyło się ostatnio w szkole o owocach (wtedy maluchy robiły na lekcji owocową sałatkę ), oraz warzywach. I w tym przypadku zamiast się nimi zajadać, dzieciaki zrobiły z nich kukiełki. Maluchy musiały przynieść do szkoły wszystko co tylko przyjdzie im do głowy. I z tego wszystkiego stworzyć jakieś ciekawe postacie. Moja Ala postanowił wziąć ze sobą pietruszkę, marchewkę i selera. Niestety na lekcji mała miała za mało czasu by wykorzystać te wszystkie warzywa. Ale zabawa tak bardzo jej sie spodobała, że po szkole spędziła ładnych kilka godzina na tworzeniu. A co jej z tego wyszło? Sami zobaczcie! Do swoich prac mała mogła wykorzystać wszystko co tylko mieliśmy w domu. Gdybym miała wymienić Wam tu te wszystkie rzeczy, lista byłaby naprawdę ogromna. Wymienię Wam więc tylko to, z czego mała w ostateczności postanowiła skorzystać. Oto lista: - warzywa (pietruszka, seler i marchewka) - oczka (takie do misiów i szmacianych lalek) - pineski do tablicy korkowej, - skrawki materiałów, - gumowe linki (robi się z nich różnego rodzaju plecionki, nie wiem jak dokładnie się nazywają) - postrzępione plastikowe wstążki, - sznureczki i tasiemki, - samoprzylepne dżety, - plastelina, - wykałaczki - patyczki do szaszłyków Nie wiem czy wymieniłam Wam wszystko, ale mam nadzieję, że niczego nie pominęłam. W zasadzie wykonanie takiej kukiełki zależy od naszych pomysłów. Nie będę Wam zatem pisać, co robiło moje dziecko po kolei. Wyśle, że wystarczy jak pokażę Wam Alę podczas pracy, a potem efekt końcowy :) Zobaczcie jakie cuda zrobiła moje dziewczynka :) Polecam, taka zabawa jest naprawdę super!